Tytulowe ziemiojady zakupilem majac juz obsade duzych pielegnic. Juz tuz po wpuszczeniu tych ryb zauwazylem, ze plywaja za innymi rybami jakby nalezaly do tego samego gatunku.
Poniewaz stopniowo przechodze na biotop ameryki poludniowej (mysle o bialych wodach), wiec stopniowo obsada sie zmniejszala az do stanu aktualnego - zostalo mi 5 tapajosow i jeden zbrojnik niebieski (taki eksperyment, ale o tym innym razem). Ziemiojady caly czas trzymaly sie w stadzie zlozonym z 5 sztuk. Tak jest i teraz. Reaguja bardzo zywo na ruch w pokoju i sa bardzo oswojone. Niemniej ewidentnie widac, ze grupa 5 sztuk nie czuje sie dobrze w zbiorniku sama. I teraz pytanie: czy sa to ryby stadne jak tropheusy, czy tez po prostu potrzebuja towarzystwa? Nie sadzilem, ze ryby moga miec "lek niezamieszkalej przestrzeni", ale widac jak na dloni, ze moim tapajosom to nie sluzy. Jestem praktycznie pewien, ze gdybym wpuscil jakas podobno rozmiarem nieagresywna rybe, ziemiojady momentalnie rozplynely by sie po akwarium. Ewidentnie widac, ze mniej stresowala je obecnosc pilnujacych mlodych czerwieniakow (tapajosy na sile probowaly wtargnac miedzy czerwieniaki, zeby poprzesiewac ziemie) niz samotnosc w zbiorniku.
Chcialbym, zeby tapajosy byly najwiekszymi rybami w moim akwarium. Reszte ryb chcialbym skompletowac z nie-pielegnic. Ciekawe czy mniejsze rybki spowoduja rozladowanie stresu.
BTW - niedlugo wrzuce zdjecia nowego wystroju. Przyznam, ze korzen i otoczaki to mila odmiana po surowych skalach z tanganickich pozostalosci. |