Dzięki zipo4 przypomniała mi się pewna historia... :)
Jak byłem mały to miałem gurami (oczywiście w 30 litrach:P ). Pewnego dnia gurami zachorowało, ale było to tak dawno, że nie pamiętam już na co. W każdym bądź razie było z nim źle i prawdopodobnie, żeby choroba nie rozprzestrzeniła się na inne ryby, mój tato zadecydował, że rybę należy "zeutanazjować". Poprzez wrzucenie do wrzącej wody...
Niósł już rybę w ręce do kuchenki, na której już wesoło bulgotała woda w kubeczku, czekając by zrobić z ryby rosół.
Los chciał, że ryba tacie z ręki wyskoczyła i wpadła wprost do pełnego ciepłej wody zlewozmywaka, oczywiście z płynem do mycia naczyń jak i samych naczyń. Zlokalizowanie w zatopionej stercie naczyń śliskiej rybki nie było łatwe, więc potrwało kilka chwil.
Gdy w końcu udało się biedne gurami wyłowić z pomyj, odezwała się moja dziecięca wrażliwość - przekonałem ojca, że ugotowanie ryby, która już i tak tyle przeszła, to nie jest dobry pomysł. I tak też się stało, ryba trafiła z powrotem do akwarium.
I żyła tam jeszcze bardzo długo :) |