Rafi201 nasunął mi jeszcze jedną myśl. Może po skończonej głodówce, która miałaby wpłynąć na ośmielenie Kasang dobrze było by podać pokarm w tabletkach. Chodzi o to by przyczepiać spirulinę stopniowo coraz wyżej, aż dojdzie się do samego lustra wody. Koniecznie w tym czasie przebywając przy akwarium.
Tak się teraz nad tym zastanawiam i myślę, że jest tak, że ryby z odłowu generalnie nie mają oporów przed karmieniem z ręki i pobieraniem pokarmu z lustra wody, natomiast, te które narodziły się w akwarium należy tej czynności a tym samym ufności do człowieka nauczyć.
Wiele osób na tym forum na pewno w przeszłości miało do czynienia z wieloma gatunkami ryb – jedne były bardziej płochliwe drugie mniej. Ja dzisiaj wróciłam pamięcią do ryb, które bardzo lubiłam i które zamieszkiwały moje akwarium jakieś 10 lat temu. Były to ryby sumowate, które powszechnie uchodzą za ryby płochliwe. Pomimo tej opinii swoje wszystkie sumy przyzwyczaiłam do pobierania pokarmu z dłoni w dzień. Sumy przeważnie prowadziły nocny tryb życia i normalnie tylko od czasu do czasu można było zobaczyć jak wypływa taki osobnik z kokosa pobierając powietrze z powierzchni wody ( rodzaj oddychania jelitowego, gdzie powietrze transportowane jest do jelita a tam wchłaniane do krwi) . Mój sąsiad z naprzeciwka miał te same sumiki i przez te wszystkie lata (on miał je znacznie dłużej) uważał, że moje są ślepe ;o) bo pobierają bez oporu pokarm z moich palców. Zmienił zdanie jak jego córki zrobiły mu awanturę bo nie chciały się na siłę interesować akwarystyką . Sąsiad zlikwidował akwarium a sumiki trafiły do mnie. Po niespełna miesiącu wszystkie chyba oślepły ;o) bo skubały pokarm z mojej dłoni (palce oblepiałam zazwyczaj granulatem, chile odczekałam aż przeschnie i pionowo wkładałam do zbiornika zanurzając je niewiele poza lustro wody).
Tym wspomnieniem chcę zaznaczyć że i u Tropheusów nie ma reguł. Skoro można nauczyć je ufności to może pójść to i w inną stronę i mogą człowieka się po prostu bać. Na necie znajduje się wiele opisów gdzie ludzie skarżą się na to, że jak wchodzą do pokoju to automatycznie ,,nie ma ryb’’. Coś w tym jest i ja dalej stawiam na to, że trzeba przede wszystkim rybom zapewnić oświetlenie dzienne. Jeśli nie dzienne to chyba należałoby świecić świetlówką od rana do późnego popołudnia tak by nie robić im mętliku sztucznymi zmianami pory dnia.
Robercie, nie zapytałam Ciebie w jakich godzinach włączała się świetlówka i ile czasu funkcjonowała? Może w tym tkwi problem? Bo zazwyczaj dwa razy jednego dnia nie powinno się jej włączać i wyłączać.
Pozdrawiam już Świątecznie,
Katarzyna |