Bernard,
Szczerze powiem , że miałam się wycofać z ciągnięcia tej dyskusji, ale skoro zacząłeś nowy wątek to zachowam konsekwencję.
Dodam tylko, że rozmowa rozpoczęła się w temacie:
http://www.forum.tropheus.com.pl/index.php?action= vthread&forum=3&topic=1451&page=-1
Tak jak już, mój przedmówca wspomniał istnieją trzy sposoby ,,rozmnażania'' tropheusów:
1. Pozostawienie samicy w akwarium ogólnym - brak ingerencji
2. Oddzielenie noszącej samicy do osobnego akwarium
3. Odebranie samicy młodych i ponowne wpuszczenie jej do akwarium
Dla mnie żaden z powyższych sposobów nie jest ani trochę naturalny, przy czym pomijam całkowicie aspekt materialny, bo tak naprawdę nie ma on nic wspólnego z tematem.
Ad 1. Odwołam się do słów napisanych przez
steepa
Na tym forum obowiazuje zasada- w akwarim z rybami z jeziora Tanganika,robimy wszystko,żeby odtworzyć naturalne warunki życia naszych ryb.To w czym problem? czy w naturze małe nie sa pożerane?czy męczy nas widok pożeranych ryb czy strata finansowa?Ja nauczyłem się wszystkiego co dotyczy tanganiki z tego forum,i przyjąłem zasadę "najwartościowsze sa te osobniki które przeżyją w ogólnym akwarium"i nie ja to wymyśliłem.Jężeli,żle jest widziane wsadzenie do akwa korzenia,co jest nienaturalne,to dlaczego powstaje problem odłowu co chyba też nie jest naturalne.
Wzorując się na opisach innych gatunków ryb często w naturze dzieje się tak że samica odpływa w ustronne miejsce w którym dochodzi do ,,narodzin’’ narybku. Nie bez powodu też młode często ,,rodzą’’ się nie wybarwione, co ułatwia im ,,wtopienie się’’ w otoczenie. Steepa twierdzi iż to co obserwuje w akwarium jest naturalne – dla mnie nie jest, bo nie ma nic naturalnego w tym, że na tak małej powierzchni, ta samica tak naprawdę nie ma gdzie się schronić. Po drugie zastanawiające jest zachowanie młodego narybku. Co samica robi gdy czuje niebezpieczeństwo? – Zbiera maluchy. A co robią maluchy? – płyną z naturalną ufnością do pierwszego lepszego pyska. Ponad to, gdyby zestawić powierzchnię naszych akwariów z tym co dzieje się w naturze i faktycznie tak jak u nas przeżywałyby nieliczne -najsilniejsze tak jak to steepa opisał: ,, najwartościowsze sa te osobniki które przeżyją w ogólnym akwarium’’, to podejrzewam że Tropheusów z odłowu nie mielibyśmy już obecnie w swoich akwariach. Nie wiem też na czym ta ,,wartościowość’’ ma polegać , na dominacji, gdzie jeden maluch zajmuje lepsze miejsce a drugi gorsze? Hmm…. Zastanawiające jak jest w naturze… czy naprawdę na jeden miot przypada standardowy litraż 375 plus marne usypisko skrupulatnie zebranych skał…
/Co do korzeni to one również występują w Tanganice – tutaj chodzi zupełnie o co innego a mianowicie o parametry wody nad którymi sztucznie byśmy nie zapanowali/
A teraz cytuję wypowiedź Fazie’go:
Ale, czy w akwarium jest inaczej? Inkubujaca samica (czyz to nie jest juz opieka sama w sobie - i to przez ponad miesiac) tez stara sie znalezc swoje miejsce (raczej ustronne) w akwarium i spedzac tam czas do "rozwiazania".
A mlode wypuszczone z pyska sa juz na tyle samodzielne (po to tak dlugi czas inkubacji), ze (rowniez w naturze) niekoniecznie musza korzystac z pyska mamusi, jako bezpiecznego schronienia.
Samica samicy nie równa. Myślę, że taka która jest duża i silna hierarchicznie może sobie ten skraweczek ustronnego miejsca znaleźć – gorzej jest z mniejszą. Wiadomo, że Tropheusy to ryby stadne i niestety w akwariach jest tak, iż ta dostępna powierzchnia jest już na poszczególne osobniki rozłożona. Tropheusy radzą sobie w różny sposób: jedne wypuszczają do skałek, drugie za tło a trzecie noszą do upadłego by maluchy były jak największe. U jednych w akwariach jakiś sposób się sprawdza, u innych nie bo jest inny układ płci, inne rozmieszczenie gratów, odmienne zagęszczenie itd. Twoja sytuacja braku agresji w zbiorniku jest przykładem na to że Tropheusy mogą się rozmnażać w zgodzie pokoleniowej (pomijając incydenty które również w naturze mają miejsce), trzeba znaleźć do tego tylko klucz, ale pamiętając że nie koniecznie będzie on odpowiedni dla każdego zbiornika – bo końcu jest to sztuczny twór stworzony dla człowieka.
Ad 2. Już kiedyś tutaj na forum pisałam na temat zachowań samicy wypuszczającej w ogólnym i takiej która była oddzielona. Samice te zachowywały się zupełnie odmiennie. Oddzielona samica wypuszczała i zbierała młode swobodnie, a ta druga z ogromną nerwowością. Ani jedna sytuacja ani druga najprawdopodobniej nie jest naturalna. Z resztą trzymanie Tropheusów w akwariach również nie jest naturalne. I tutaj powstaje dylemat: odłączyć samicę by na spokojnie odchowała młode tym samym je ratując czy też nie oddzielać i zdać się na jej mechanizmy, którymi się kieruje, a które zostały opisane powyżej.
Wszystko było by pięknie gdyby nie fakt że wyjmując samicę narażamy ją na późniejszą agresję stada. I tutaj, chwilę się zatrzymam… Otóż, powszechna opinia głosi że ryby mają krótką pamięć. Nigdy nie doszukałam się badań na ten temat, więc jeśli ktoś takowe posiada chętnie skorzystam z namiaru na nie. Pewne doświadczenia które miały miejsce w moim akwarium zupełnie temu przeczą. Ale przejdę od razu do wniosków: Oddzielona samica, która miała młode nie spotyka się z agresją wynikającą z tego, ze stado jej nie pamięta – bo zupełnie inne są zachowania stada w odniesieniu do tej która na pewien okres zniknęła a takiej, która na przykład została dokupiona i przyłączona do stada. Ta pierwsza czyli ta oddzielona dobrze pamięta zajmowany przez nią wcześniej teren i próbuje z powrotem w niego się ,,wbić’’. Im bardziej jest konsekwentna w swym działaniu tym gorzej dla niej. Bo zestawiając ją z wytartą i oddzieloną tuż przed wypuszczeniem samicą, która była na tyle podrzędną że tego swojego miejsca nie miała – to właśnie ona wchodzi do akwarium jak po maśle. Jeden dzień zwykle jest tak, że samiec wykazuje względem niej intensywne zainteresowanie seksualne, ale potem to mija.
Pozwolę sobie raz jeszcze powtórzyć: wpuszczanie samicy która tego akwarium nie zamieszkiwała jest zupełnie czymś innym niż dopuszczanie takiej która jest po okresie opieki nad potomstwem. Takie są moje obserwacje – być może ktoś ma zupełnie odmienne.
Ad3. Trzeci sposób jest chyba najbardziej kontrowersyjny. Pierwszy raz na niego się w necie natknęłam kiedy jeszcze nie miałam Tropheusów. A gdzie? Na stronach dot. Malawi. Podawany argument przemawiający za odbieraniem narybku rybom z jeziora Malawi był dosyć prosty - chodziło o to by zapobiec sytuacji zagęszczenia. O ile wiem, że z punktu emocjonalnego – czyli stopnia mojej wrażliwości i faktu bycia kobietą gdzie od razu przywoływane są negatywne konotacje typu ,, bosze, przecież to odbieranie dzieci matce’’ ja bym tego nie była w stanie zrobić nawet jeśli argumenty za tym byłby najmocniejsze. Dlatego należało by przy wypowiedziach dot. tego sposobu bezsprzecznie zostawić emocje i aspekty materialne, – oba zupełnie są w tym temacie nieistotne.
Bernard, poruszył tutaj kwestię która od zawsze mnie zastanawiała. A mianowicie głównym argumentem który neguje ten sposób jest to że samica która jako osobnik młody została zabrana matce, po osiągnięciu dojrzałości nie może donosić. Niestety dla mnie jest to trochę nielogiczne. U mnie samice wypuszczają mn. w 30 dniu od wytarcia. Czasami dzieje się tak że na pierwszym spacerze umknie jej jeden z młodych i wcale nie wraca. Myślę, że może tak się dziać również w naturze. Czy zatem ta ryba która opuściła tak szybko matczyny pysk nie potrafi się później zająć ikrą a potem potomstwem? Czy te maluchy nad którymi samica nie sprawuje opieki w akwarium ogólnym będą w przyszłości miały tego typu problemy? Jaki to w ogóle ma ze sobą związek? Ja tego nie rozumiem, niech mi ktoś wytłumaczy…
Należałby zastawić się tutaj nie nad przyszłym potomstwem – bo naprawdę dla mnie ten argument wygląda nie logicznie, ale nad samą samicą. Plusem takiego sposobu jest to że samica wraca do stada i nie ma zagrożenia wynikającego z agresji. Ale… czy odbieranie młodych samicy nie rzutuje jakoś na jej ,,samopoczuciu’’? Nie wiem jak taka samica się zachowuje po odebraniu młodych i natychmiastowym dopuszczeniu, – dobrze byłoby zatem, gdyby ktoś te zachowania zechciał tutaj opisać.
Jeśli ktoś zechce się przedrzeć przez ten długi i nudny post i na dokładkę odpowiedzieć na niego, to komunikuję że zareaguję dopiero jutro - brak czasu... Pozdrawiam,
Katarzyna