Leszku, jakoś nie mam serca ani do simochromisów, ani do pisania o nich, ale może powinienem.
Zbiornik 400 litrów (150cm dł.). Obsada w tamtym czasie - 17 T. Golden Kazumba WF, 4 Eretmodus cyanostictus kigoma WF, 6 Simochromis diagramma WF (w układzie 1:1). Urządzenie zbiornika raczej oszczędne - kilka większych wapieni, brak roślin. Karma typowa dla roślinożerców - głównie "syntetyczne" pokarmy płatkowane i granulowane w bardzo dużym wyborze, szpinak, rzadziej drobne mrożone skorupiaki. Oświetlenia sztucznego właściwie brak - jedna "nieakwarystyczna" lampka dość wysoko nad zbiornikiem, włączana wieczorami.
Przez kilka tygodni spokój, podległe samce zmuszone da zamieszkania w rogu zbiornika, ale brak ataków za strony dominanta na samice, ani walk pomiędzy samicami.
Jedna z samic nosiła już w momencie zakupu. Wypuściła młode w ogólnym, przez kilka dni udało się uchować 2 osobnikom, później znikły. Zaciekawiony jak wyglądają i dorastają maluchy następną samicę odłowiłem. Nie przejawiała zainteresowania potomstwem, tego samego dnia wróciła do ogólnego, została bez problemów przyjęta przez stado.
Po siedmiu dniach zrobiłem to samo z drugą samicą. Ta zajmowała się potomstwem przez tydzień. Do ogólnego próbowałem wprowadzać ja kilkakrotnie - bez powodzenia. Próbowałem robić to w nocy, wyławiałem inne simo i wprowadzałem w różnej kolejności, zmieniałem urządzenie zbiornika... została zabita przez stado. W atakach brały udział wszystkie simochromisy bez względu na płeć. Kolejnych samic postanowiłem nie odławiać, zresztą mogłem już obserwować dorastanie potomstwa z dwóch miotów, więcej nie potrzebowałem.
Od tego momentu, pomimo braku ingerencji w zbiornik, simochromisy stały się względem siebie (innych ryb nigdy nie atakowały) agresywne. Przejawy agresji obserwowałem na liniach dominant - podległe samce, oraz pomiędzy samicami. Najzacieklej atakowana była samica aktualnie nosząca, podległe samce zabijał dominant przy podejściu do tarła. Sukcesywnie traciłem ryby. Nie pomogły zmiany wystroju - od zupełnie pustego akwarium, do tworzenia rumowisk skalnych i umieszczenia w zbiorniku rurek drenarskich, ani sterowanie temperaturą, ani zaciemnianie zbiornika, naprzemienne odławianie ogresorów i ofiar, nic nie przynosiło skutku.
Zauważyłem, że ryba pobita przez inną zaczynała być obiektem ataków wszystkich pozostałych osobników.
Ostatnią parę umieściłem u znajomego w zbiorniku 600 litrowym, samica nie może donosić potomstwa - jest atakowana przez samca po kilkunastu dniach inkubacji.
Ważna uwaga - to brzmi jak koszmar, ale piszę tu na prośbę Leszka jedynie o agresji, nie oznacza to, że tylko agresję obserwowałem u tych ryb!! Wiem też, że to, co działo się u mnie nie zdarza się u wszystkich akwarystów. Możliwe, że gdzieś popełniłem błąd, a nawet szereg błędów, których efekty trudno było później zahamować. Sądzę, że nie byłem przygotowany na te ryby.
Jarek |