Myślę, że fenomen opieki samic tropheusów nad potomstwem był powodem tego, że nie tylko ja zdecydowałam się na ich amatorską hodowlę. Interesujące zachowania rozrodcze, bezwzględny warunek bytowania ich w grupie i ciekawy wygląd składał się na ogólny obraz tego, czym jest Tropheus. Od samego początku, kiedy pierwsza z samic zaczęła u mnie nosić zastanawiałam się nad najlepszymi warunkami, które można by było takiej samicy zapewnić. Zawsze chciałam by rozmnażały się w akwarium ogólnym by móc obserwować obcowanie wielkich i zupełnie malutkich osobników.
Pierwsze próby wypuszczenia okazały się przyjemnym widokiem, kolejne już niestety nie, ponieważ nie zdążyła wyłapać młodych a młode okazały się na tyle nie ostrożne, że podpływały pod pysk samca, który w tym czasie dominował. Po uratowaniu czterech sztuk z dziesięciu narodzonych, które były już podrośnięte a samica się już nimi nie opiekowała zdecydowałam się, że przy kolejnym razie samicę przed wypuszczeniem lub zaraz po pierwszym wypuszczeniu będę odławiać.
120-o litrowe akwarium, które było wcześniej zalewane od czasu do czasu stało się już stałym meblem ze ,,stałą’’ filtrowaną wodą. Wpuszczenie samicy do tego zbiornika a później ponowne jej dopuszczenie po skończonej opiece nad potomstwem udało się. Problem jednak powstał, kiedy dwie samice zaczęły nosić równocześnie. Wpadłam wtedy na pomysł wydzielenia takiego rewiru w akwarium lokując drugą samicę za wycięta na wymiar szybą.
Porównując zachowania obu Kasang można śmiało stwierdzić, że ta samica, która była w oddzielnym akwarium znacznie dłużej się aklimatyzowała do nowych warunków i trzeba ją było przez pierwsze trzy dni trzymać ,,pod kocem’’. Ale po tej aklimatyzacji w momencie wypuszczenia młodych była spokojniejsza niż ta, która aklimatyzacji za szybą niemal nie potrzebowała . Natomiast ta będąca w akwarium ogólnym przy wypuszczeniu młodych była bardziej o nie niespokojna, – czyli częściej je łapała a okres opieki wydłużał się o 2-4 dni. Oba jednak przypadki oddzielenia samic zakończyły się powodzeniem. Kasangi te zostały dopuszczone do stada a kiedy maluszki podrosły również zostały do dorosłych na okres dwóch tygodni dołączone.
Teraz mam podobną sytuację , tylko tym razem zastosowałam inny rodzaj dekoracji u samicy będącej w akwarium ogólnym za szybą. Już kiedyś Leszek tutaj na forum wspominał o tym, aby nosząca (opiekująca się) samica nie widziała innych. W mojej głowie tworzyły się argumenty za i przeciw. Jakie? Przedstawiłam je powyżej dodając jako dodatkowy plus dla samicy będącej w akwarium ogólnym za szybą, to, że nie ulegały zmianie parametry wody, na które była narażona samica będąca w 120 –o litrowym zbiorniku ( zapewne stąd min. ten trzydniowy stres). Dochodzi to tego jeszcze problem późniejszego dopuszczenia samicy o odmiennym zapachu.
Oddzielać, czy nie oddzielać. Jeśli oddzielać to jak najlepiej, by było dobrze. Jeśli zostawić w akwarium ogólnym jak je przystosować by maluchy uniknęły negatywnego zainteresowania ryb dorosłych w początkowym etapie ich życia. Te i inne dylematy pozostawiam nietknięte, bo sama stojąc przed takim wyborem niejednokrotnie zmieniam diametralnie zdanie.
Zatem, przechodzę do sedna postu:
Dokładnie przedwczoraj, czyli w poniedziałek wydarzył się w akwarium ogólnym bardzo przykry wypadek. Nosząca samica, która wypuszczała maluchy patiami od dwóch dni (dodam, że samica ta jest oddzielona szybą od reszty stada) uszkodziła jednego z maluchów. Zbierała młode bardzo nerwowo, bo samiec kasangi podpłynął pod szybę a ja dokładnie dolnej partii nie zakryłam i maluch wcisnął się w szczelinę tuż przy szybie. Wręcz waliła łbem by się do malucha dostać. Na drugi dzień, czyli wczoraj rozpoczęła wypuszczanie młodych. Pięć wypłynęło swobodnie szóstego trzymała chwilę nadal, po czym go wypluła obserwując. Maluch był zwinięty jakby w kłębek i się nie poruszał – ponownie go złapała, aby za chwilę znowu wypuścić. Po kilku takich próbach zbierała wszystkie młode i wypuszczała kolejno tego zostawiając na sam koniec. Kiedy opadał popychała go przed złapaniem do pyska lekko nosem. Gdy inne zaciekawione tym dziwnym bratem małe kasangi podpływały zbyt blisko zataczała dookoła niego okrąg, po czym znowu brała do pyska – reszta potomstwa w tym czasie pływała. Dzisiaj mija dzień trzeci od tego wydarzenia i… samica dalej tego biednego malucha zaciekle ,,uczy pływać’’ lub po prostu gdy inne pływają nosi. Aż żal się patrzeć…
Moje pytanie jest takie czy ktoś się spotkał z takim zjawiskiem. Nie wiem, być może ta samica czuje jeszcze jakieś procesy życiowe w tym maluchu i jeszcze on martwy nie jest. Wygląda jednak jak trup.
Na wszelkie ewentualne wypowiedzi pozwolę sobie zareagować jutro bo mam wysoką gorączkę i już pisanie tego posta wymagało ode mnie dużego wysiłku. W związku z tym muszę wyłączyć komputer.
Pozdrawiam,
Katarzyna |