Marto, nic się nie zmieniło - dalej się nimi opiekuje. Jeden maluch wychylił się za bardzo to złapał go do pyska i wypluł do muszli :)
Myślę (właściwie to jestem przekonana), że jest to samiec. Zmieniło się jedynie nastawienie do towarzysza - już aż tak intensywnie go nie goni - podpływa i napina całe ciało. Pięknie to wygląda! A drugi odpowiada mu tym samym, tyle, że na bezpieczną odległość.
No i uparcie przygotowuje kolejną muszlę w pobliżu.
Zazwyczaj tak go zastaję: