Tak sobie pomyslałam czy ja czasami coś nie przedobrzam?
Nie wiem czy przedobrzasz, czy nie, ale abstrahując od Twojego przypadku - to, co napisałaś w cytowanym zdaniu może być kwintesencją tego, co wiemy o opiece nad rybami.
Przykład z innej bajki, ale chyba trafny - najczęściej nie udaje się ciasto, do którego upieczenia człowiek przykłada się najbardziej, natomiast te robione "na odruchach" przez doświadczoną w temacie osobę - wychodzi świetne, prawda?
Wracając do ryb - poza spełnieniem ich podstawowych wymagań - myślę, że potrzebują jednej rzeczy - świętego spokoju. "Przedobrzanie" (mam tu na myśli częste ingerencje w zbiornik, korzystanie z cudów nowoczesnej techniki i inne eksperymenty, których działania do końca nie rozumiemy, itd.) bywa tragiczne w skutkach...
Kiedyś o komunizmie mówiono, że jest to ustrój dzielnie zwalczający problemy... nie występujące gdzie indziej ;-)
Doświadczenie podpowiada mi, że podobnie jest z nowymi (w sensie ogólnym, lub w sensie rozpoczęcia przygody z nieznanymi im wcześniej rybami) akwarystami - pomimo dobrych intencji borykają się z problemami, które później wystepują już niezmiernie rzadko. Ja dzisiaj nie robię więcej przy rybach niż robiłem 2 lata temu, a kłopotów (odpukać!!!!) jakby mniej - może nie popełniam już tak często błędu przedobrzenia?
To taka wieczorna refleksja na marginesie wątku, proszę wybaczyć jeśli kogoś znudziłem ;-)
Bogdan, więc jednak puchły... Nadal trzymam kciuki - tylko tyle mogę zrobić. To się musi u Ciebie skończyć, sądzę, że zapas pecha już wyczerpałeś.
Jarek |