Forum Tropheus Tanganika
 - Forum - Rejestracja - Odpowiedz - Szukaj - Statystyki - Faq -
Sprawy ogólne Forum Tropheus Tanganika / Sprawy ogólne /

Dzwonię do Pani /Pana - Janusz Weiss

Strona  Strona 1 of 3:  1  2  3  Next »  
Autor admin
Admin
#1 - Posted: 5 Sty 2010 21:38 

Autor admin
Admin
#2 - Posted: 5 Sty 2010 22:09 
Niestety temat chyba został rozmyty

Marta

Autor jaro0106
Użytkownik
#3 - Posted: 5 Sty 2010 22:25 
Dla mnie temat nie jest nowy akwarystyka to moje drugoplanowe hobby za to hoduje także gołębie pocztowe i powiem tyle że ilość leków stosowanych w hodowli tych ptaków jest nieporównywalna z żadną hodowlą akwariową.
W tej chwili śmiało mogę powiedzieć że 95 % rynku lekarstw to jest nielegalny import z zagranicy ponieważ zgodnie z obowiązującymi przepisami legalnie lekarstwo lub szczepionkę może sprzedać jedynie weterynarz i o dziwo nie chodzi tutaj wcale o koszty wizyty u weterynarza (leki zagraniczne są kilkukrotnie droższe jak krajowe ) a raczej po prostu o blade pojecie większości lekarzy weterynarii odnośnie leczenia i utrzymania w formie tej grupy zwierząt nie przesadzę jak powiem że w Polsce fachowców jest na palcach dwóch rąk .
Niestety unijne przepisy weterynaryjne są raczej nie do ruszenia i wątpię że antybiotyki i chemioterapełtyki używane obecnie w akwarystyce będą legalnie dopuszczone do handlu.
Poza tym nadzór farmacełtyczny jest w tej chwili mocno wyczulony na tego typu produkty ponieważ polscy producenci leków weterynaryjnych mocno upominają się o swoje i próbują ostro walczyć o rynek.

Autor sander
Użytkownik
#4 - Posted: 6 Sty 2010 07:26 
jaro0106

hoduje także gołębie pocztowe

Ja też :-) tyle, że u mnie akurat gołębie są drugoplanowe. Osobiście mam gołębie, które nie znają absolutnie żadnych leków. Przez wiele lat zbierałem ptaki podróżujące na statkach. Moje ptaki w wyniku selekcji naturalnej uodporniły się na choroby i nie chorują do tego nie uczestniczą w lotach grupowych co jest zwykle głównym problemem roznoszenia wszelkiej zarazy u ptaków sportowych. Przepraszam za OT.

Wracając do tematu śmieszy mnie fakt leczenia ryb przez weterynarzy, którzy w 99% nie wiedzą gdzie ryba ma ogon a gdzie głowę :-). Nie obrażając nikogo mam na myśli weterynarzy pracujących w miejskich lecznicach małych zwierząt, którzy często sami proszą nas o pomoc w sprawie ryb.

Autor admin
Admin
#5 - Posted: 6 Sty 2010 07:59 
Wracając do tematu śmieszy mnie fakt leczenia ryb przez weterynarzy, którzy w 99% nie wiedzą gdzie ryba ma ogon a gdzie głowę :-).

Wczoraj jak słuchałam te wypowiedzi to z nich wynikało, ze przychodzisz z rybą i potem z nią wracasz do domu. Nikt nie powiedział, ze ryba musi zginąć, aby zdiagnozować jej chorobę.

Marta

Autor sander
Użytkownik
#6 - Posted: 6 Sty 2010 08:45 
Ale mi chodzi o to, że skąd wet ma wiedzieć co rybie dolega albo co jej podaj i jak?

Autor admin
Admin
#7 - Posted: 6 Sty 2010 09:00 
To inna sprawa, oni znają się na psach i kotach.

U nas z czystym sercem mogę tylko polecić dr Zigler w ZHW, reszta zupełnie nie tylko nie wie co to za choroba, ani jak leczyć, ale także jak dbać o prawidłowe, podstawowe parametry wody. Kilku weterynarzy w Krakowie odsyła zainteresowanych z problemami w zbiorniku i z chorobami ryb do mnie. Czyli zupełne nieporozumienie.

Jak potrzebuję lek to mówię konkretnie co i w jakiej dawce maja mi zapisać.

Marta

Autor marti
Użytkownik
#8 - Posted: 6 Sty 2010 10:37 
Ale mi chodzi o to, że skąd wet ma wiedzieć co rybie dolega albo co jej podaj i jak?

Zależy w czym się specjalizuje taki lek. wet.
Jeśli pracuje w Katedrze Chorób Ryb na wydziale weterynarii , to podejrzewam że ma pojęcie ;)

Poza tym każdy student na wydziale weterynarii przez okrągły rok (dwa semestry) uczy się z mądrych książek oraz praktycznie, na jakie choroby mogą zapadać ryby i jak je leczyć, więc ogólne pojęcie o chorobach i leczeniu ryb każdy lek. wet. ma, a przynajmniej powinien mieć.

Autor sander
Użytkownik
#9 - Posted: 6 Sty 2010 10:38 
To inna sprawa, oni znają się na psach i kotach.

i zwykle tylko na najbardziej popularnych

Autor marti
Użytkownik
#10 - Posted: 6 Sty 2010 10:40 
i zwykle tylko na najbardziej popularnych

chyba ktoś tu ma jakieś kompleksy ;)

Autor sander
Użytkownik
#11 - Posted: 6 Sty 2010 10:46 
Poza tym każdy student na wydziale weterynarii przez okrągły rok (dwa semestry) uczy się z mądrych książek oraz praktycznie, na jakie choroby mogą zapadać ryby i jak je leczyć,

Specjalność "Ichtiopatologa" można zdobyć dopiero po skończeniu studiów na wydziale medycyny weterynaryjnej. Znam sporo absolwentów i studentów WMW ale żaden z nich nie potrafi leczyć ryb.

Autor sander
Użytkownik
#12 - Posted: 6 Sty 2010 10:50 
chyba ktoś tu ma jakieś kompleksy ;)

Nie chodzi o kompleksy tylko o fakty. Miałem kiedyś problem z suką SBT, miała łysą plamkę i podejrzewałem nurzeńca. Plamkę skrobało i oglądało 8 dr med. wet. Pomijając ilość odmiennych diagnoz (nietrafnych) trułem sukę iwermektyną bez sensu. Brak efektów leczenia zmusił mnie do zagłębienia w temat i sam wyleczyłem psinkę w 2 tygodnie.

Autor marti
Użytkownik
#13 - Posted: 6 Sty 2010 11:05 
Znam sporo absolwentów i studentów WMW ale żaden z nich nie potrafi leczyć ryb.Plamkę skrobało i oglądało 8 dr med. weti sam wyleczyłem psinkę w 2 tygodnie.

Widocznie jesteś najlepszy na świecie, we wszystkim.

Autor sander
Użytkownik
#14 - Posted: 6 Sty 2010 11:28 
Widocznie jesteś najlepszy na świecie, we wszystkim.


nie chciałem żeby to tak brzmiało, lubię zwierzęta i może najechałem na wetów ze względu na złość z powodu mojego psa, który wiele dla mnie znaczy.

Autor sander
Użytkownik
#15 - Posted: 6 Sty 2010 11:45 - Edytowany przez: sander 
W zasadzie najlepiej wyrazili to koledzy z PKMD i warto tu ich zacytować:

W trakcie prowadzonej działalności statutowej, Centrum Badawcze PKMD, działające w ramach Polskiego Klubu Miłośników Dyskowców, jako jedno ze stowarzyszeń akwarystycznych działających w Polsce, z głęboką troską przygląda się rozwojowi sytuacji zmierzającej do tworzenia regulacji prawnych, które w efekcie końcowym ograniczają dostępność do preparatów służących pielęgnacji ryb hodowanych w akwariach, jak i innych małych zwierząt ozdobnych.
Dochodzimy jednocześnie do wniosku, że powodem zaistniałego stanu są odmienne, a zarazem niekorzystne uregulowania w tej dziedzinie, jakie są preferowane w Polsce w porównaniu z rozwiązaniami prawnymi stosowanymi w większości krajów Unii Europejskiej.
Przyczyn opisanego stanu rzeczy dopatrujemy się między innymi w działaniu silnego lobby weterynaryjnego, które nie bacząc na skutki, dąży do „zagarnięcia” jeszcze jednej dziedziny handlu w celu osiągania dodatkowych zysków. Ten swoisty rodzaj partykularyzmu jest o tyle niebezpieczny, że w praktyce lekarze weterynarii nie chcą lub z uwagi na brak specjalizacji nie posiadają odpowiedniej wiedzy w tym zakresie, a tym samym bardzo niechętnie zajmują się dziedziną chorób ryb w akwariach. Z przykładami takiego stanu rzeczy spotykamy się w codziennej praktyce nie tylko w mniejszych ośrodkach.
Próby tworzenia restrykcyjnego prawa w naszym kraju doprowadzą w efekcie końcowym do tego, że akwaryści będą zmuszeni zaopatrywać się w niezbędne preparaty akwarystyczne za granicą, a w szczególności w Niemczech, Czechach lub na Słowacji, gdzie środki te są powszechnie dostępne.
Jesteśmy zdania, iż akwarystyka, terrarystyka, a także innego rodzaju zoologiczne hobby warto wspierać, gdyż są one między innymi nośnikiem edukacji młodzieży. Odpowiednie i ogólnie dostępne zaopatrzenie w preparaty dezynfekcyjne dobrej jakości, to w tym wypadku droga do sukcesów, których nie brak polskim akwarystom na arenie międzynarodowej. Ograniczenie sprowadzające się do ich umieszczenia jedynie w wszelkiego rodzaju placówkach weterynaryjnych stanowi daleko idące nieporozumienie.
W tej sytuacji, z całym przekonaniem uznajemy za słuszne wdrożenia do polskiego prawa art. 4 ust.2 Dyrektywy UE 2001/82/WE, która stwarza możliwość uproszczonych zasad produkcji i dystry


I dokładnie to samo mam na myśli

Autor marti
Użytkownik
#16 - Posted: 6 Sty 2010 11:45 
Jak w każdym temacie, generalizowanie jest niewskazane.
Żadna grupa zawodowa, etniczna czy kulturowa nie jest jednolita.
Wziąłem to może do siebie, bo sam jestem z wykształcenia lek. wet., chociaż nie wykonuję tego zawodu w praktyce.

Poza tym każdy student na wydziale weterynarii przez okrągły rok (dwa semestry) uczy się z mądrych książek oraz praktycznie, na jakie choroby mogą zapadać ryby i jak je leczyć,

Specjalność "Ichtiopatologa" można zdobyć dopiero po skończeniu studiów na wydziale medycyny weterynaryjnej.

Żeby mieć ogólne pojecie o leczeniu ryb, nie koniecznie trzeba robić specjalności ichtiopatologa.
Jak napisałem wyżej każdy student med. wet. ma możliwość i obowiązek zapoznania się z tym tematem podczas studiów. Przedmiot "choroby ryb" kończy się egzaminem, jak wiele innych przedmiotów, więc teoretycznie lek. wet powinien się orientować w temacie.
Inna sprawa, czy faktycznie tak jest.
Pamięć jest wybiórcza i jeśli taki lek. uważa że nie potrzeba mu powyższej wiedzy w jego praktyce, to jej nie zgłębia a nawet zapomina ją po jakimś czasie.
Jak w każdej branży nie da się posiadać całej szerokiej wiedzy. Podchodząc pragmatycznie, większość zgłębia tematy, dzięki którym będą mogli zarobić na utrzymanie siebie i swoich rodzin, a sądzę że wyłącznie z leczenia rybek akwariowych nikt by nie przeżył.
Znam osoby po weterynarii, które doskonale orientują się leczeniu ryb, chociaż przyznaję że jest ich garstka.

Autor marti
Użytkownik
#17 - Posted: 6 Sty 2010 11:53 
W zasadzie najlepiej wyrazili to koledzy z PKMD i warto tu ich zacytować:

Jako akwarysta też mam to samo zdanie.
Jednak z punktu widzenia lek. wet. (nie mojego, gdyż ja nie praktykuję) , każdy dba o swoje dobro i lobbuje na rzecz własnej grupy zawodowej.
Od wielu lat w gabinetach wet. , lekarze sprzedawali leki i na tym zarabiali.
Trudno się dziwić że chcą mieć prawo do zarobku.
Warto zauważyć że każda grupa zawodowa lobbuje na swoją rzecz i kosztem ograniczenia możliwości innych grup, czy społeczeństwa.
Ma tu na myśli prawników, lekarzy czy każda inną grupę.
Jest oczywiste że na forum akwarystycznym opinie sprzeczne z interesem akwarystów są nie do przeforsowania, wiec nie będę nawet przytaczał argumentów za tym ograniczeniem, ale jedynie warto zauważyć że nie jest to odosobniona metoda postępowania.

Autor sander
Użytkownik
#18 - Posted: 6 Sty 2010 12:00 


Niech każdy robi to co umie najlepiej ... ;-)

Autor admin
Admin
#19 - Posted: 6 Sty 2010 12:07 
Z jednej strony to co piszecie ma swoje uzasadnienie. Ryby to żywe zwierzęta i powinny być traktowane "humanitarnie". Niedoświadczony lub leniwy akwarysta zamiast sprawdzić parametry wody i zadbać o właściwy zbiornik w pierwszym odruchu wlewa leki. Jak ryba choruje to ją trzeba leczyć, a nie sprawdzać przyczynę czyli np. zacytowane parametry wody.
Spotykam się wielokrotnie z ogromnym oburzeniem skierowanym w moja stronę, że nie doradzam leczenia, a doradzam jako pierwszy krok podmianę wody, a wcześniej sprawdzenie paramtrów wody.

Z drugiej jednak strony czy każdy akwarysta będzie biegał z przykładowym gupikiem do weterynarza po to by zaordynować leczenie czasami za kwotę wielokrotnie przekraczającą wartość tej ryby? wg mnie nie, wrzuci ją do kosza i.....koniec humanitaryzmu.

Co w takim razie zrobić? Jak pogodzić ze sobą interesy akwarysty mającego 50l zbiornik z kilkoma rybkami i weterynarię?

Nie mówię tutaj o hodowlach czy innych firmach, które powinny mieć stały nadzór weterynaryjny i to fachowy.

Marta

Autor fishfan
Użytkownik
#20 - Posted: 6 Sty 2010 12:13 
Lekarze przez lata faszerowali ludzi antybiotykami, nie mając bladego pojęcia czy dana choroba ma podłoże bakteryjne czy wirusowe.I to był standard.Wszyscy możemy powiedziec że jesteśmy rybami,leczonymi przez weterynarzy:))To tyle na temat specjalizacji VEL specjalności.Mamy na szczęście ,,Czary mary dwa dolary(Czyli leki homeopatyczne).Rybki już na nie czekają...

Autor sander
Użytkownik
#21 - Posted: 6 Sty 2010 12:28 
fishfan

Immunostymulacja ryb za pomocą leków homeopatycznych już doczekała się swojego debiutu i to jakiś czas temu. Wyniki są różne.

Nie wiem jak rozumieć "noszenie" ryb do weterynarza? czy dosłownie?, bo jeśli tak to pomysł zupełnie nietrafiony :-) i bezcelowy a jak trudny technicznie? Jak można ocenić na podstawie obserwacji ryby w worku np. zapalenie labiryntu?

Autor admin
Admin
#22 - Posted: 6 Sty 2010 12:42 
Nie wiem jak rozumieć "noszenie" ryb do weterynarza? czy dosłownie?,

A w ilu wypadkach weterynarz zechce przyjechać do domu i ile to będzie kosztowało? Przy wielu chorobach konieczny jest wymaz ze skóry lub narządów wewnętrznych. Czy weterynarze zrobią to na miejscu?

Wyobrażam sobie wizyty weterynaryjne przy chorobach kotów, psów, ale jakoś słabo przy rybach - mówimy o akwarystach.

Marta

Autor fishfan
Użytkownik
#23 - Posted: 6 Sty 2010 12:47 
sander
Immunostymulacja homeopatyczna ryb?!Toś mnie kolejny raz zaskoczył;)chyba nie będę już jadał ryb:)))

Autor sander
Użytkownik
#24 - Posted: 6 Sty 2010 13:09 
fishfan w takim razie pozostaje tylko dziczyzna ;-)

Autor marti
Użytkownik
#25 - Posted: 6 Sty 2010 13:41 
Lekarze przez lata faszerowali ludzi antybiotykami, nie mając bladego pojęcia czy dana choroba ma podłoże bakteryjne czy wirusowe.I to był standard.

fishfan Nie słyszałem nic bardziej błędnego !!!

Każdy lekarz, nawet początkujący wie, że infekcja bakteryjna charakteryzuje się wydzieliną ropną, zielonkawo-żółtą , natomiast wirusowa surowiczą lub śluzową. Jest też kilka innych innych łatwych do zdiagnozowania na pierwszy rzut oka różnic które pozwalają na odróżnienie infekcji bakteryjnej od wirusowej.
Mówimy tu o czynniku pierwotnym powodującym chorobę.
Infekcja wirusowa może w swoim przebiegu zostać nadkażona bakteriami i wówczas mamy już infekcję mieszaną : pierwotnie wirusową ale z dołączoną infekcją bakteryjną.

Dlaczego lekarze czasem dają antybiotyki na przy chorobie wirusowej ?

Z pewnością nie dlatego że jak napisał fishfannie mając bladego pojęcia czy dana choroba ma podłoże bakteryjne czy wirusowe, ale dlatego, że :
- jest to infekcja wirusowa z widocznym już nadkażeniem bakteryjnym
- jest to infekcja wirusowa z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia nadkażenia bakteryjnego
- u dzieci, przerażone mamusie nie mające zielonego pojęcia o medycynie, chcą koniecznie żeby lekarz przepisał antybiotyk ich pociechom, bo inaczej będą niezadowolone. Przecież ich dziecko jest chore i musi dostać antybiotyk. Inaczej pójdzie do innego lekarza.

Generalnie uważam że nadużywanie antybiotyków leży głównie po stronie pacjentów, którzy wymuszają na lekarzach wypisanie antybiotyku, bo przecież pacjent jest chory i musi szybko wyzdrowieć, bez względu na konsekwencje.

Autor sander
Użytkownik
#26 - Posted: 6 Sty 2010 13:54 
Nie wiem jak kiedyś ale teraz spora grupa lekarzy jest związana z koncernami farmaceutycznymi cichym paktem tzw. programem lojalnościowym ;-) hehehe to oczywiście nie jest jednoznaczne z rodzajem przepisywanego leku ale z konkretną marką, czyli do każdego antybiotyku dostajemy np. receptę na konkretne bakterie "osłonowe" kiedyś był tylko lakcid a dziś cała gama. Moim ulubionym pytaniem do lekarzy w takiej sytuacji jest cyt. "dlaczego akurat ten preparat bakteryjny?" hehehe i lecimy po nitce do kłębka.

Autor marti
Użytkownik
#27 - Posted: 6 Sty 2010 14:08 - Edytowany przez: marti 
spora grupa lekarzy jest związana z koncernami farmaceutycznymi cichym paktem tzw. programem lojalnościowym

Postaw się w sytuacji lekarza.
Czy przepisywałbyś "złe" czy niedziałające leki pacjentom, nawet gdybyś był jak twierdzisz związany z firmą farmaceutyczną paktem lojalnościowym ?
Sądzę że żaden lekarz nie jest na tyle głupi, żeby za parę złotych (kurs szkoleniowy, czy inny drobny prezent) ryzykować utratę prawa wykonywania zawodu, czy ryzykować odejście od niego pacjentów na rzecz innego lekarza (konkurencji).
Lekarze nawet jeśli mają jakieś zobowiązania w stosunku do firm farmaceutycznych to i tak stosują leki wg. najlepszego interesu pacjenta, dlatego że najważniejszy jest dla nich pacjent, głównie z finansowego punktu widzenia. Każdy chce mieć jak najwięcej dobrze leczonych czyli zadowolonych pacjentów, którzy płaca za wizytę i przyciągają kolejnych pacjentów czyli kasę.
Profity z firm farmaceutycznych są niczym dla kieszeni lekarza, przy profitach płynących z zadowolonych pacjentów.

A ta teoria spisku i korupcji którą głosisz, jest wynikiem szukania sensacji przez dziennikarzy i wielu tego typu programów w telewizji.
Dziennikarze też ludzie i muszą z czegoś żyć.
Szkoda tylko że ogłupiają przy tym ludzi.

Autor sander
Użytkownik
#28 - Posted: 6 Sty 2010 14:09 

Autor marti
Użytkownik
#29 - Posted: 6 Sty 2010 14:14 
Nawet nie będą zaglądał do tego linku.
Pracuje w tym biznesie od 12 lat i dokładnie wiem jak to wygląda.
Bzdury w mediach już nie robią na mnie wrażenia.

Polecam jeszcze raz postawienie się w sytuacji lekarza, przeczytaj dokładnie i przemyśl to co napisałem powyżej.

Pozdrawiam.

Autor sander
Użytkownik
#30 - Posted: 6 Sty 2010 14:21 
Dziennikarze też ludzie i muszą z czegoś żyć.
Szkoda tylko że ogłupiają przy tym ludzi.


W takim razie zastanawiam się dlaczego na rynku pracy większość ofert to propozycje dla przedstawicieli medycznych? Przecież o skuteczności leków lekarze dowiadują się z literatury medycznej bo ona jest raczej wiarygodnym i bezstronnym źródłem. Z ekonomicznego punktu widzenia utrzymywanie przedstawiciela to zbędny wydatek dla koncernu farmaceutycznego?

A ta teoria spisku i korupcji którą głosisz

Nie tyle głoszę co cytuję dostępne materiały na ten temat. Nie byłem nigdy przedstawicielem medycznym ani nawet lekarzem to nie mogę nic głosić.

Strona  Strona 1 of 3:  1  2  3  Next » 
Sprawy ogólne Forum Tropheus Tanganika / Sprawy ogólne / Dzwonię do Pani /Pana - Janusz Weiss Top

Twoja wypowiedź Click this icon to move up to the quoted message

 

 ?
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą tutaj pisać. Zaloguj się przed napisaniem wiadomości albo zarejstruj najpierw.
 
 
  Forum Tropheus Tanganika Wygenerowane przez Simple Bulletin Board miniBB ®