Witam ponownie:)
mam nadzieje, że znalazłam sie w dobrym temacie, jak nie to bardzo proszę o poprawne przeniesienie mojego posta - dziękuje:)
Jak to się często w życiu zdarza człowiek coś planuje, a los chce inaczej tak było i ze mną. Kilka lat wcześniej opiekowałam się 3 baniaczkami męża. Podział był taki, że on miał akwaria, a ja się nimi zajmowałam ale rybki były jego:P Były to zbiorniki: 2X250L i 80L. Pływały w nich głównie skalary, kiryski, glonojady, brzanki (kilka rodzajów) pielegnice zebra i kilka innych - oczywiscie odpowiednio rozmieszczone, ale nie będę sie na ten temat rozpisywać. Jak z męża zrobił się eks mąż to wyprowadziłam go razem z jego baniakami. O zgrozo - z trzech zbiorników ryb ledwo przezyły mu pielegnice zebra. Po pewnym czasie zaczęło mi brakować widoku ryb, obserwacji i całej tej krzątaniny, adrenaliny itd. z pewnością wszyscy będą wiedzieć o czym mówię. Tak czy tak minęło sporo czasu i poznałam zapalonego akwaryste, który mieszka wprawdze w Anglii, ale jak zaczął rozprawiać o rybkach to mnie skręcało. Mieszkam w bloku z czwórką dzieciaków na 50m2 ale miejsce na akwarium sie znaleźć musiało:P
Zawsze chciałam spróbowac sił w pyszczakach malawijskich i zaczełam sie powoli rozgladać za baniakiem. W miedzyczasie moj znajomy podrzucił mi linka z pielęgnicami afrykańskimi - dokładnie był to opis i zdjecie tropheusa duboisi. Poczytałam, poogladałam i niestety stwierdziłam, ze ten gatunek nie jest dla mnie. Za bardzo wymagajacy, a ja mam za małą wiedze, a raczej zerową na ich temat. Szukałam nadal pyszczaków i rozgladając sie za zbiornikiem przeszukiwałam tez lokalne ogłoszenia. Jakim szokiem dla mnie było, gdy zobaczyłam, że w tej samej miejscowości i dokładnie poł h marszem ode mnie jest wystawiona oferta sprzedaży kompletnego akwarium 340L z tropheusami Ikola. Postanowiłam je zobaczyć. Niczym poszłam już kopałam na forum i chłonełam wiedzę. Jak weszłam to... pyszczaki poszły w zapomnienie i...to była miłość od pierwszego spojrzenia, ale.... wracałam do domu niepewna niczego. Dałam sobie dwie doby na zastanowienie, przemyślenie... Do tego wszystkiego dochodziły techniczne rzeczy takie jak szybka przeprowadzka itd.
Z moim znajomym podzieliłam sie tym co mi powiedziała właścicelka tych rybek. Tropheusy dostawały tylko i wyłacznie spirulinę 36% z tropicala - nic innego podobno nie chciały jeść. Raz w miesiacy robiła im 50%podmianke wody lejac prosto z kranu dosypujac tylko soli morskiej. Z Ikolami pływała jeszcze inna para tropheusów...podobno to chaitika ale ja jestem jakos sceptycznie nastawiona do tego rozpoznania i juz sporo godzin przesiedziałam by znaleźć odpowiednik wygladu tej ryby w nazwie. Co mi sie tez rzuciło w oczy to rybki miały strasznie białe pyszczki. Przesledziłam forum i już wiedziałam, ze ryby niestety nie były prowadzone dobrze. Postanowiłam, ze jednak podejmę się tego wyzwania. Nie mogłam spać nie mogłam jeść, miałam i wątpliowści, ale jednak zew był silniejszy. Los postawił mi na drodze te cudne ryby - nie mogłam się wycofać.
Dałam sobie tydzień na przygotowanie. Po załatwieniu ekipy czyli dwóch dębowych facetów z samochodami, miejscem w domu na nowy mebelek, z niezliczonymi godzinami przeczesywania informacji na forum by ten proces przebiegł jak najbardziej prawidłowo nadszedł ten dzień.
Z właścicelką umowiłam się tak, że jak przyjechaliśmy wszystko było gotowe do przewożenia. W pół godziny byłam w domu z rybkami. Filtr z biologią i około 180L wody z ich starego baniaka. Dzień był goracy wiec temperatura wody nie opadała, ale i tak wiedziałam, ze teraz liczy sie czas nic wiecej. Zwir, kamienie zostały szybko włozone bez zastanawiania się gdzie i jak ma leżeć - nie miałam na to czasu. Zaraz potem woda i od razu właczenie filtra by zaczął chodzić jak najszybciej. Ryby w tym czasie były dotleniane ale najbardziej martwiła mnie jednak temperatura. Transport to i tak już wielki stres dla ryb, a duże skoki temperatur mogą je poprostu zabić. Wiedziałam jaką wode miały u poprzedniego właściciela bo sie o to pierwsze pytałam i wtedy jednak nieocenionym okazało sie posiadanie dwóch grzałek. Jedna została wsadzona do ryb druga juz była w baniaku. Sprawdzając recznie wodę wydawało mi się, ze temperatury są podobne ale musiałam mieć pewność, by nie narazić je na szok termiczny. Te wszystkie zabiegi trwały w ekspresowym tempie. Mi się nawet wydawalo, ze czas stanął w miejscu. O biologię się nie bałam i nic wiecej nie dolewałam - stwierdziłam, ze to zbędne. Po około 2h od włączenia filtra rozpoczeliśmy wpuszczanie ryb. Temperatury były wyrównanie - woda lekko przemieszana w ich wiaderku. Nie było łapania w siatki poprostu wiadro zostało włożone do akwarium i delikatnie przechylane dopóki rybki sobie swobodnie nie wypłyneły. Oczywiscie sama bym tego nie zrobiła i tutaj znowu moi pomocnicy okazali się niezastąpieni. W tym dniu juz im dałam spokój. Na drugi dzień nie zastanawiając się długo zrobiłam roztwór solny i rybcie przeszły tygodniową co do dnia kwarantanne z podmiankami wody 2 razy dziennie po 10% i uzupełnieniem soli, bez pokarmu i oświetlenia. Stwierdziłam, ze to jest wrecz niezbedną koniecznością. Dodawałam tylko witaminy.
Nie wiem czy wszystko zrobiłam prawidłowo bo jeszcze w człowieku grały emocje chociaz starałam się je studzić. Wszystkie kroki, które podjełam były podparte własnie tym co tutaj przeczytałam. Stwierdziłam, że dam radę i już i czy dałam? Wszystko się okaże. Cały czas się uczę i czytam i czytam i czytam ale jednak rozmowa to rozmowa. Nie zawsze wszystko jest tak super zrozumiałe do pewnych rzeczy trzeba też dojrzeć. Teraz może w końcu opisze techniczne jak to wygląda i co sie okazało.
Baniak ma wymiary 120X50X50, a nie 125X55X50 - więc tak czy tak jest za mały na grupe 19tu tropheusów (17+2). Filtr to kubełek tetratec ex1200 i dokupiłam wewnetrzny unifilter 1000 aquael zasypałam go active filter4w1 f.azoo. Pokarmy do tej spiruliny z tropikala dokupiłam od razu:naturefood premium cichlind plant, dainichi veggie deluxe, osi shrimp flakes. Wiem, ze to nie jest za bogata jeszcze kompozycja ale po jedzeniu tylko jednego rodzaju pokarmu to i tak wydaje mi się milowy przeskok. Pokarmy te zaczełam wprowadzać od początku oczywiscie po kwarantannie ale bardzo ostrożnie i w małych dawkach. Na poczatku głupiały szczególnie przy granulatach i nie wiedziały co sie dzieje ale teraz to już jest prawdziwe szaleństwo przy jedzeniu. Niestety sparzona sałata, szpinak - dla nich to jest be. Było juz kilka prób, które spęzły na niczym, ale sie nie poddaje. Mam zamiar ukrecić im shrimp- mixa, moze to im się spodoba, oczywiscie przepisów na tym forum nie brakuje:)
Codziennie je obserwuje i sprawdzam jak sie zachowują czy nie ma jakichś niepokojących objawów. Ryby bardzo szybko alarmują, ze cos sie dzieje i naprawde nie trzeba być alfą i omegą by to zauważyć, ale trzeba obserwować.
Przepraszam, za tak długi wywód ale uznałam (nie wiem czy trafnie), że może warto konkretnie to wszystko opisać.
Pani Marto...w związku z tym jak Pani widzi chce postawić dla rybek nowe szkło - 450L - 500L z odpowiednia dla nich aranżacją, bo nie moge patrzeć jak sie kiszą w tej puszce na sardynki dlatego nieoceniona bedzie Państwa pomoc. To które mam obecnie chce przeznaczyć póniej na....muszlowce, ale to projekt, ze tak powiem drugiej kategorii teraz priorytetem dla mnie jest polepszenie statusu zyciowego trofciom dając im do dyspozycji wiekszą przestrzeń życiową.
jejku...tylko mnie nie oskalpujcie, za ta nowelke proszę:)
Jestem jakby Waszym wychowankiem, chociaz jeszcze w żłobku ale chyba już raczkującym:)
cami:) |